Edytowany 2020
Leśny bocian
Dla lubiących podglądać dziką przyrodę Świdnica leży w wymarzonym miejscu. W pobliżu lasy, pola, łąki, rzeka o górskim charakterze (tak, tak, Bystrzyca jest taką rzeką), w mieście spore zbiorniki stojącej wody i odkryte cieki wodne. Dużo parków, w tym przeważające te o gęstym starodrzewiu. Nie dość tego, to leży na drogach migracji ptaków wędrownych i ssaków. Jednym słowem, dla „podglądaczy” dzikiej przyrody raj.
To dla tego Zalew Witoszówka każdej zimy gości niezwykłych przedstawicieli ptasiej rodziny z dalekiej północy a latem często można tu spotkać gatunki, za którymi „ptasiarze” uganiają się bez skutku w innych rejonach Polski.
Jednym z nich jest przepiękny bocian czarny, o wspaniałym opalizującym zielenią czarnym upierzeniu grzbietu szyi i głowy, białym brzuchu i niezwykle wyraziście czerwonym dziobie i nogach. Nazywany jest ze staropolska hajstrą, lub bocianem leśnym. W przeciwieństwie do bociana białego stroni od ludzkich siedzib, zwykle poluje na bagnach i śródleśnych rozlewiskach, jednak gdy takich w okolicy bark, jak u nas, decyduje się na zbliżenie do człowieka.
Dlatego czasami udaje się go wypatrzyć brodzącego w korycie Bystrzycy, czy po płyciznach Zalewu Witoszówka. Zawsze jest to widok zaskakujący i budzący pełne zachwytu zdumienie u obserwatorów, nawet tych, którzy nie bardzo zdają sobie sprawę, czego własnie doświadczają.
Bocian czarny gniazduje w lasach, z dala od cywilizacji, zwykle buduje gniazdo wysoko, na sośnie lub jakimś wyrośniętym drzewie liściastym. Podobnie jak bocian biały, korzysta z tego gniazda rokrocznie, dokładając kolejne warstwy gałęzi, dzięki temu, gniazdo z roku na rok staje się coraz większe i cięższe.
Jest on ptakiem płochliwym, toteż miejsca gniazdowania powinny być chronione przed ludźmi.
Miałem niebywałe szczęście, przez kilka lat obserwować takie gniazdo w lesie administrowanym przez leśnictwo Bielawa, na zboczu góry Koci Grzbiet. Wykonałem tam mnóstwo zdjęć bocianiej rodziny, wysiadującego jaja jednego z rodziców, zmieniających się na gnieździe dla odpoczynku i nabrania sił. Później młode w rożnym stadium rozwoju, kiedy cierpliwie, wręcz filozoficznie oczekiwały pojawienia się rodzica z pokarmem. Mimo iż ci zawsze pojawiali się bezszelestnie, niczym duchy, młode kilka chwil wcześniej ożywały, popatrując ze zniecierpliwieniem w niebo.
Potem przyszły emocje związane z nauką latania, gimnastyka skrzydeł, niebezpieczne spacery po konarze, na którym umieszczone jest gniazdo, próby wznoszenia się…
Przyszedł i strach, okropny i żal… Któregoś dnia zastałem gniazdo puste. Ktoś lub coś zabiło „moje” bocianiątka, Było ich wówczas w gnieździe cztery… Teraz opustoszałym i smutnym… Siadłem pod sosną pogrążony w niewypowiedzianym żalu, co to mogło być, kuna rozbójniczka? Może kilka kun? Jaka szkoda…
W pewnej chwili coś przesłoniło słoneczną smugę omiatającą „moje”gniazdo, a po sekundzie na gnieździe, jakby nigdy nic, wylądował maluch, wcale już nie taki mały. Wielkością dorównywał dorosłemu, tylko jeszcze gdzieniegdzie, na brzuchu, pod skrzydłami sterczał puch a dziób i nogi miał nie czerwone tylko grafitowo sine.
Po chwili kolejny i kolejny, wszystkie cztery „moje maluszki” wylądowały spokojnie na gnieździe. Moja radość nie miała granic, a więc przeżyłem niepokój tak dobrze znany każdemu rodzicowi, kiedy pod nieobecność dziecka wyobraźnie podsuwa straszliwe obrazy ;-)…
Niestety, od dwóch lat gniazdo opustoszało, bo Lasy Państwowe nie uszanowały prawa do spokoju tych wspaniałych zwierząt, realizując w bezpośredniej bliskości gniazda swoją walkę z kornikiem :-(. Ciężki sprzęt rozjechał zaczarowaną enklawę leśną, zrujnował poszycie, osłaniające gniazdo świerki zostały ścięte i wywiezione. Bociania rodzina została zmuszona do poszukania innego miejsca. Tylko czy w obecnej sytuacji w naszych lasach je znajdzie…?
fot, film, tekst W.S.
Fajna historia, właśnie czytam w Łódzkiej Wyborczej, że Lasy Państwowe nie liczą się z gniazdującymi chronionymi ptakami, szkoda…
Tak, dla leśników gniazdo bociana czarnego, bielika czy jakiegoś orła to spory problem, muszą utrzymać wokół odpowiednią strefę ochronną w czasie gniazdowania, nie mogą tam prowadzić żadnych prac. Tak było w czasach zrównoważonej gospodarki leśnej, teraz jest intensywna, plantacyjna produkcja drewna, więc te zasady praktycznie (bo w teorii nic się nie zmieniło) nie obowiązują.