Żaby lubią podgrzewanie

Różnie ludzie, szczególnie młodzi naukowcy, testują temperatury w mieście podczas upałów. Najpopularniejszą metodą są zwykłe pomiary temperatury w różnych miejscach. Nieco bardziej zaawansowana to nagrywanie obrazu jakiejś miejskiej przestrzeni kamerą termograficzną. Widać tam doskonale co, gdzie jak się w słońcu nagrzewa.

 

fot:facebook

Ja postanowiłem zrobić test na sobie samym (przy okazji oddania auta do przeglądu w zacnej firmie Forpol-to nie jest płatna reklama) i wrócić z warsztatu do domu pieszo.

Tak więc przeszedłem dzisiaj w ramach testu organizmu i przyjazności miasta obywatelowi, odcinek od ul. Miłego Dnia do Stanisława Staszica. Starałem się wybierać drogę najkrótszą i najbardziej zacienioną. Temperatura wynosiła wówczas, w godzinach -11:30- 12:00, około 33st.C, tyle pokazywał termometr zewnętrzny samochodu.

Szedłem zgodnie z zamieszczonym poniżej planem. Cień był oczywiście w parkach, naturalnie w części gdzie zostały stare drzewa, głównie wzdłuż rzeki, tamtędy właśnie szedłem. Fontanna generuje wyczuwalne obniżenie temperatury, cień również. W tych warunkach organizm pracuje dobrze i wydajnie. Kiedy jednak opuściłem strefę cienia wychodząc z Parku Centralnego, rozpoczęło się „polowanie” na kawałki osłonięte od słońca, a to od pojedynczego drzewa, a to od murku czy wyższego płotu. Nie było tego wiele. W słońcu wydolność organizmu zdecydowanie zwalnia, rośnie puls, oddech krótszy, problem z oddychaniem rośnie, natlenienie organizmu spada, oznaki przegrzania mimo czapki z daszkiem i przewiewnej odzieży. U celu ( w domu) mdłości i zawroty głowy, temperatura ciała blisko 38 st.C.mapa

Moja żona widząc mnie w takim stanie stwierdziła, że jeśli chcę robić na sobie takie testy, to mam ją uprzedzić, żeby wiedziała co napisać na moim nagrobku- ZABIŁ GO WŁASNY TEST.

Jeżdżąc na co dzień samochodem z włączoną klimatyzacją nie zdajemy sobie sprawy z warunków na zewnątrz, przejście do auta i z powrotem nie daje organizmowi możliwości doświadczenia tego czego doświadczają piesi, zwłaszcza ludzie starsi i dzieci.

fot:archiwum

Podczas tej przechadzki mój mózg próbował znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Co zrobić w kamienno betonowo brukowym, zabytkowym mieście, by dało się w nim normalnie żyć, podczas coraz dłuższych i bardziej dokuczliwych ataków gorąca?

O wielu możliwych rozwiązaniach do zastosowania, stosowanych od lat w dużych aglomeracjach napisałem już parę lat wcześniej, na stronie Fundacji Pro Harmonia do.tvts.pl. Zebrałem tam argumenty, także ekonomiczne za zazielenieniem miasta, bo tylko zieleń skutecznie likwiduje miejskie wyspy ciepła. NIEKOSZONY trawnik obniża temperaturę otaczającego go powietrza nawet o 10 st.C!

Niestety nasze pruskie poczucie estetyki i zamiłowanie do „porządku” powoduje, że trawniki są ścinane prawie do gołej ziemi, w ten sposób wyłączamy nasze darmowe klimatyzatory.

WSZYSTKIE, tak potrzebne inwestycje w mieście powodują faktyczne ZMNIEJSZENIE obecności zieleni. Inwestorzy z wyraźnym zniecierpliwieniem i „bólem” mówią o koniecznych nasadzeniach, „bo zieloni pyskują”, itd., itd… Nie potrafimy wybudować parkingu by nie wyciąć wszystkiego wokół co zielone, drzewa, krzewy, w pień. Podczas kiedy mądrzy architekci już w połowie XX w. projektowali i budowali całe kompleksy mieszkalne i użytkowe wokół istniejących drzew, robiąc z nich wręcz atrakcję.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nasi architekci, inżynierowie utrzymania hydrotechnicznego tak jak się wyuczyli od profesorów jeszcze z uczelni wileńskich czy lwowskich (wspaniałych ale nie na dzisiejsze czasy!) tak tkwią w tej wiedzy bezkrytycznie przelewając ją w swoje projekty. Dla ilustracji zdjęcie (wykonane podczas mojego „marszu rozpaczy”), „dokonanie” kolejnej świdnickiej inwestycji, gdzie rzuca się w oczy co? Beton rzecz jasna, a brakuje czego? Zieleni oczywiście, zieleni!.

W całym kraju „rewitalizuje” się pod nadzorem konserwatorskim place, ulice, całe dzielnice, przywracając im wygląd z historycznych pocztówek. Nikt nie bierze pod uwagę faktu, że żyjemy w czasach zdecydowanie odmiennych od epoki Franciszka Józefa, kiedy to wody było w bród, temperatury nikomu nie dokuczały, a klimat dopiero zaczynał odczuwać skutki rozwoju przemysłu.

Podczas tego „marszu rozpaczy” pomyślałem, że powstają w miastach, także w naszym, różne społecznie ciała doradcze Rada Młodzieżowa, Rada Seniorów, Rada Równości itd… i bardzo dobrze, ludzie powinni działać w różnych przestrzeniach! Zastanawiam się jednak dlaczego nigdzie nie ma, nie słyszałem przynajmniej, rady ds. przeciwdziałania skutkom zmiany klimatu w mieście. Tu już nie chodzi o „kwiatki i ptaszki czy żabki” jak kąśliwie komentują różni inwestorzy czy projektanci. Tu chodzi o nas, o ludzi, o mieszkańców, o nasze zdrowie i komfort życia…

Dla czego jednak brak chętnych by działanie takiej rady zainicjować? Zapraszam do dyskusji, choć jestem pewien, że oddźwięk będzie znikomy, bo… żaby lubią podgrzewanie…

Ewentualne uwagi proszę pisać na adres mailowy: [email protected]

Wojciech Seńków
zdjęci: autor
mapa: google.maps.com

Spodobało Ci się, masz swoje zdanie na ten temat? Skomentuj.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.