Życie w czasie zarazy- jak przeżyć sztorm?

Co ma sztorm do zarazy?

Wbrew pozorom ma i to bardzo dużo, nie chcę tu pisać o przypadkach super statków pasażerskich, które borykały się z błyskawicznie rozprzestrzeniającym się koronawirusem w takim idealnym dla niego mrowiskowym środowisku.

Myślę o podobieństwach w organizacji społeczeństwa wielkich jak narodów i malutkich jak załoga statku.

Na dalekomorskich trawlerach rybackich, tych dużych powyżej 80 ludzi w załodze, zwykle był zamustrowany lekarz. Jego rola była jasna, udzielenie natychmiastowej pomocy każdemu, kto jej potrzebował.

Stosunek załogi i oficerów do lekarza pokładowego bywał różny, jedni szanowali go i obdarzali należnym respektem, innym nie podobało się, że „doktorek” pobierał oficerską gażę i nic nie robił! Oni tyrali w pocie czoła, wypracowywali statkowi zysk, który w części lądował w kieszeni obijającego się doktorka!

Niektórzy kapitanowie nakazywali lekarzom pracę na pokładzie, szczególnie podczas wysokich połowów, kiedy każde ręce były na wagę złota, dosłownie!

Kiedy jednak na pokładzie działo się coś niedobrego, lekarz wracał do łask, już nie było pogardliwego „doktorka” tylko Pan Doktor.

Jakoś mi to przekłada się na sytuację w naszym kraju, kiedy w czasach względnego spokoju, służba zdrowia traktowana bywa przez władze po macoszemu, nagle staje się bohaterska, niezastąpiona w czasie pandemii…

Może warto NA STAŁE zmienić podejście do Służby Zdrowia nadając jej wysoki status społeczny, ciesząc się z jej dobrej kondycji i że nie ma co robić. Bo tak powinno być. Kiedy służba Zdrowia nie ma co robić jest wspaniale, prawda?

A teraz chciałbym polecić tekst lekarza, żeglarza, który w zrozumiałych słowach pomaga nam przygotować się na nadchodzący sztorm.

sztorm

Spodobało Ci się, masz swoje zdanie na ten temat? Skomentuj.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.